Okres stabilnych cen jest doskonałym momentem na zamianę mieszkania. Nie należy bowiem obawiać się znacznych zmian poziomu wartości lokali pomiędzy spieniężeniem posiadanego i zapłatą za nowe. Ponadto oferta mieszkań, dostępnych obecnie w sprzedaży, sięga rekordowych poziomów, zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Kupujący mają więc duży wybór i dobrą pozycję negocjacyjną.
W sferze zmian cen trzeba także pamiętać o inflacji. Jest ona w stanie przekuwać nominalny wzrost w realny spadek. Centralna projekcja inflacji, opublikowana przez Narodowy Bank Polski w październiku, wskazuje bowiem na to, że na początku 2012 roku inflacja najprawdopodobniej osiągnie poziom blisko 3%. Oznaczałoby to realny spadek cen mieszkań o około 2%. Taka zmiana, w powiązaniu ze wzrostem wynagrodzeń, może poprawić dostępność mieszkań dla przeciętnego nabywcy.
reklama
reklama
W kolejnych miesiącach rynek powinien pozostać w cenowej równowadze. Z jednej strony pesymiści wciąż wspominają o rekordowej podaży mieszkań, prognozowanych podwyżkach stóp procentowych oraz zbliżającym się ograniczeniu programu Rodzina na Swoim, co ma generować presję na spadek cen. Z drugiej jednak strony optymiści wspominają o rosnącym popycie i wynagrodzeniach oraz malejących marżach kredytowych. Paradoksalnie, na bieżące decyzje właścicieli mieszkań używanych może mieć wpływ także kataklizm, który nawiedził Kraj Kwitnącej Wiśni i spowodował gwałtowny wzrost notowań najważniejszych walut. - Część osób, które zaciągnęły kredyty walutowe, gdy złotówka była mocna, wstrzymuje się obecnie ze sprzedażą. Zagraniczne waluty zyskują bowiem na wartości, a w krok za nimi podąża wartość kredytów walutowych, zaciągniętych na zakup mieszkań – tłumaczy Agnieszka Wiśnik-Szulgaczewicz, doradca Home Broker z Warszawy. Może więc dojść do sytuacji, w której wartość kredytu przewyższy wartość nieruchomości. Wówczas sprzedający musiałby dopłacić bankowi z własnej kieszeni, żeby pozbyć się mieszkania.